Maribor, Słowenia. Przez kraj przetacza się drugą wojna światowa. Czas bezkresnego niepokoju, balansu między życiem a śmiercią, okres nazistowskiej dominacji i okrucieństwa oraz niezwykle aktywnej działalności partyzantki. Czas kaźni i paraliżującego strachu, obozów koncentracyjnych i bestialskiego zabijania. Jednocześnie to czas wielkiej miłości, dla której bohaterowie są w stanie zaryzykować wszystko, co mają. Miłości o różnych obliczach i odmiennych adresach, która zostaje poddana wielu próbom, zarówno w trakcie wojny, jak i wtedy, gdy ta już dogasa, a na horyzoncie majaczy nowy, obcy, nieznany ład.
Sonja pamięta, jak w przeszłości Ludwig pomagał jej stanąć na nogi, gdy wywróciła się na nartach. Dziś budzi on respekt i grozę jako oficer SS. Choć z racji swojej pozycji, budzi też nadzieję. W jej oczach uchodzi za być może ostatnią instancję, do której może się zwrócić, by uratować Valentina. Sonja decyduje się na ryzykowny i desperacki akt. Prosi Ludwiga, by ten wstawił się za jej ukochanym, który przebywa w areszcie. Początkowo niechętnie, lecz SS-man postanawia zainteresować się losem chłopaka.
Pojawia się nadzieja. Warto podejmować ryzyko. Za wszelką cenę. Wszak miłość jest warta największego wysiłku. Po wszystkim uczucie nabierze tchu i wróci do dawnej harmonii. Być może tak wówczas myśli Sonja, studentka medycyny z Uniwersytetu w Grazu. Tymczasem los ma inne plany. Zanim miłość odpocznie trochę, wystawi słony rachunek.
Pułapka pozornej wtórności
Od samego początku czuć klimat wstrzemięźliwej grozy i nieokreślonego napięcia. Jednocześnie niezbyt odkrywcze kadry powieści płyną wartkim nurtem zgranych schematów literackich. Przez pierwsze kilkadziesiąt stron trudno jest opędzić się od myśli, że Miłość niech odpocznie trochę autorstwa Drago Jančara to nieszkodliwa, lekko senna i nieco wyświechtana powieść powielająca dobrze znane obrazy i historie z okresu drugiej wojny światowej. Jednak pozorna zgrzebność książki słoweńskiego pisarza to literackie wnyki. To pułapka, w którą bardzo łatwo wpaść.
Byli tak szczęśliwi, że nie zauważyli, co się dookoła dzieje
Drago Jančar bardzo sprawnie operuje naiwnością i robi to w sposób wyrachowany. Trudno jednak mieć o to żal, wszak odwołuje się do kategorii miłości, która składa się na tkankę miękką niemal każdego człowieka. Z całą jego bezbronnością, bezradnością, nadzieją i pragnieniami. Przy czym powieściowa miłość ma wymiar symboliczny, ponieważ nie ogranicza się wyłącznie do osi międzyludzkiej. Drago Jančar w subtelny sposób podsuwa czytelnikowi opowieść o silnym uczuciu m.in. do wolności, narodu, państwa, władzy, idei i przemożnej potrzebie jednostki, by realizować się w tych obszarach. Historię, której bohaterowie wypełnieni euforią miłości i pragnieniami nie są w stanie określić daleko idących konsekwencji swoich działań. W warunkach wojennych każda decyzja może bowiem wiązać się z najwyższymi kosztami. Wszystko zaś sprowadza się do waluty, jaką przychodzi płacić.
Zwierzę bez wspomnień, które nie czuje bólu
Jesteśmy przesiąknięci obrazami nazistowskich barbarzyństw. Tymczasem Miłość niech odpocznie trochę rzuca światło również na okrucieństwo i bezwzględność partyzantów. Czyniąc z nich pełnoprawną część opowiadanej historii, Drago Jančar nie tylko daje nowe życie całej powieści i mocno zwiększa jej tempo. Tym sposobem przywołuje także skomplikowaną mozaikę zwalczających się ruchów partyzanckich, które działały na terenie Jugosławii w latach 1941 – 1945.
Kreśląc sylwetki partyzantów, autor sprowadza ich życie do wspólnego, tragicznego mianownika. To, co łączy ich wszystkich, bez względu na sympatie polityczne, to koncepcja egzystencji jako boju dzikiej zwierzyny o przetrwanie. Zwierzyny wyeksponowanej na brutalne działania kłusowników. Ich chwilową rangę dyktują aktualnie obowiązujące warunki i to one rozdzielają role – albo oprawcy, albo ofiary. Żadna myśl o miłości, o rodzinie, o przeszłości czy przyszłości nie wchodzi w grę. To zaproszenie do słabości, zdrady, a nawet śmierci. Samotność? To niewielka cena, gdy na horyzoncie zarysowuje się zwycięski finał walki i upragniona zemsta. Prawda?
Euforia i pustka
Miłość w powieści Drago Jančara jest pretekstem, etykietą, sprytnym punktem wyjścia do tego, by opowiedzieć o strachu i śmierci chodzącymi pod rękę, o lęku przed zabijaniem i przed byciem zabitym, o ekstremalnych decyzjach podejmowanych w ekstremalnych warunkach i ich niewyobrażalnych konsekwencjach. To także historia o szczęściu jednostek uzależnionych od kaprysów losu. To powieść o zwycięstwie, podniecającej i przerażającej przyszłości oraz postwojennej refleksji i jej gorzkim smaku.
Post factum można odnieść wrażenie, że u Jančara wszystko zamienia się w nic, a nic we wszystko. To „wszystko” jest mgnieniem, chwilą znajdującą się poza kontrolą człowieka, która go wrzuca pod pociąg biegu zdarzeń. Choć autor zaszywa w powieści pytanie o istnienie sprawiedliwości, to pozostawia je boleśnie otwarte. W ten sposób gnębi czytelnika i nie pozwala mu pozostać obojętnym wobec tej historii.
Miłość niech odpocznie trochę to książka napisana bardzo przystojnym językiem, z delikatnie poetyckim sznytem. Szachruje zmysłami, potrząsając kompasem uwagi i uczuć. W bezpardonowy sposób przedstawia łatwość, z jaką los przemianowuje myśliwego w pięknego bażanta przeznaczonego do odstrzału. Nieprzewidywalność fortuny, jej bezwzględność i nieodwołalność rodzą miriady skojarzeń, wywołują głębokie emocje, rozpalają sensy, a nawet czułość pod adresem bohaterów, którzy na skutek wyborów własnych lub tych dokonanych bez ich udziału muszą pogrzebać przeszłość i pogodzić się z przyszłością. Miłość niech odpocznie trochę z pewnością nie zachwyci tych, którzy nie lubią zadawać sobie pytań. Bo obok poczucia euforii i pustki, pytania są tym, co po ukończeniu powieści na długo pozostaje z czytelnikiem. To książka zdecydowanie niejednoznaczna i trudno powiedzieć, czy da się ją pokochać. Natomiast jest to bezapelacyjnie historia godna zapamiętania.
Autor: Drago Jančar | Przekład: Joanna Pomorska | Wydawnictwo: Akademickie Wydawnictwo Sedno
Komentarze